"Piszę o kobietach, bo lubię przebywać z kobietami. To one fascynują mnie, inspirują i olśniewają. Dlatego piszę o nich książki. Ale moje powieści są adresowane również do mężczyzn, bo chcę, żeby mężczyźni wiedzieli, co tracą, kiedy nie potrafią rozmawiać z kobietami oraz wsłuchać się w to, co mówią."
Oto tekst, który otrzymaliśmy od naszego lubionego pisarza Piotra Kołodziejczaka. Znajdziemy w nim informacje o wyjątkowych, jak na mężczyznę przystało, zainteresowaniach. Jednak czytelników powieści Pana Piotra nie będzie to dziwić. Człowiek, który tak ciekawie potrafi pisać o kobietach, musi znać się na tym, co kobiety interesuje.
„Pani Marta zadała mi dość kłopotliwe pytanie, czy w moim życiu prywatnym sprawy kobiet tak samo są dla mnie ważne jak w książkach, które napisałem. Odpowiedziałem, że tak, chociaż niektóre tematy pozornie kobiece zaliczyłbym również do męskich. Weźmy dbałość o wygląd i związane z tym stosowanie kosmetyków. Moim zdaniem panowie w równym stopniu co panie powinni interesować się pielęgnacją własnego ciała.
Nie uważam, żeby oznaką zniewieściałości było używanie przez mężczyznę kremu do rąk lub twarzy, smarowanie ciała balsamem, czy też stosowanie odżywki do włosów, a tym bardziej używanie żelu do higieny intymnej. Stoję na stanowisku, że niezależnie od płci zwyczajnie należy o siebie dbać.
Wierzę w dobre kosmetyki, bo wierzę, że poprawiają nasz wygląd, czynią nas młodszymi i dzięki temu mamy lepsze samopoczucie. Dla mnie, jeśli mężczyzna nie korzysta z kosmetyków, to jest po prostu nienowoczesny. Obrazowo, to tak, jakby nie miał konta na Facebooku .
Od lat jestem też fanem (bynajmniej nie fanatykiem!!) ekologii! Chętnie uchylę rąbka tajemnicy, skąd się wzięło moje zafascynowanie kosmetykami naturalnymi.
Kiedy byłem młody i bardziej przystojny nie odczuwałem potrzeby skorzystania z kremu, jeśli nie był to krem do golenia. Nadszedł jednak taki czas, że zacząłem interesować się stosowaniem składników naturalnych w kosmetykach. Sprawiła to pewna historia z czasów mojej pracy dziennikarskiej w Polskiej Agencji Interspress. Otóż podczas jednego ze spotkań integracyjnych, najadłem się truskawek i strasznie mnie wysypało. Na domiar złego popękała mi na rękach skóra. Nic nie pomagało, rany się nie goiły, a nawet ropiały. Znajoma doradziła mi, abym zdobył gdzieś trochę masła kakaowego i wosku. W odpowiednich proporcjach wszystko to kazała wymieszać ze zwykłym, jadalnym olejem, ręce smarować, a na noc obandażować. I wiecie, co?! W cudowny sposób rany się zagoiły. Od tamtej pory wierzę w mądrość natury.
Nigdy nie jest tak, że biorę coś, jak to się mówi, prosto z brzegu. Dobrze się zastanowię, zanim w końcu kosmetyk kupię. Moment ten celebruję. Dotykam, oglądam, dokładnie czytam etykietkę. Moja zasada wyboru jest prosta: im dłuższy jest skład wypisany na opakowaniu, tym mniejsze jest moje zainteresowanie danym kosmetykiem.
Własną słabość do kosmetyków naturalnych uważam za rzecz normalną, bo chciałbym się zawsze podobać i uchodzić za eleganckiego faceta. I jeśli nie macie nic przeciwko, to na łamach tej strony co jakiś czas podzielę się swoim męskim doświadczeniem.;) Mogę też spróbować odpowiedzieć na czyjeś pytanie…”
Piotr Kołodziejczak