"Piszę o kobietach, bo lubię przebywać z kobietami. To one fascynują mnie, inspirują i olśniewają. Dlatego piszę o nich książki. Ale moje powieści są adresowane również do mężczyzn, bo chcę, żeby mężczyźni wiedzieli, co tracą, kiedy nie potrafią rozmawiać z kobietami oraz wsłuchać się w to, co mówią."
Na pytania internautów odpowiada Piotr Kołodziejczak, autor sześciu powieści, w tym wydanej niedawno „Kobiety niespodzianki”.
Bardzo intrygujący tytuł dla powieści – „Kobieta niespodzianka”. Proszę uchylić rąbka tajemnicy. (Marta Kwiatkowska, www.kolodziejczak.info)
Jeśli pytanie dotyczy treści, byłoby mi trudno w kilku zdaniach ją zreferować. Powiem krótko: każda kobieta, która pojawia się w życiu mężczyzny jest niespodzianką. Najczęściej miłą. Ale jak jest w mojej powieści, tego zdradzić nie mogę. Natomiast jeśli chodzi o sam tytuł, to wiąże się z nim zabawna historia. Nad książką zacząłem pracę latem roku ubiegłego nad Balatonem, w domu mojego węgierskiego przyjaciela. Po napisaniu kilku stron należało dla porządku nadać konspektowi choćby tytuł roboczy. Więc nadałem: „Kobieta niespodzianka”. Po ukończeniu powieści, przez dłuższy czas szukałem właściwego tytułu, który najbardziej by pasował do treści. Głowiłem się, myślałem i myślałem, aż w końcu znalazłem…
Skąd został zaczerpnięty pomysł na fabułę książki ,,Kobieta niespodzianka’’, czy jest to wymyślona historia, czy może zaczerpnięta z życia? (pytanie od Krystyny Meszki)
Historia jest całkowicie wymyślona, ale w pełni mogłaby mi się przytrafić. Właśnie myśl o tym zainspirowała mnie do napisania tej powieści.
Czy najnowsza książka jest bardziej przesłaniem dla kobiet czy mężczyzn? (pytanie od Krystyny Meszki)
I jednych i drugich. W moich powieściach nigdy źle nie postępuje wyłącznie kobieta albo wyłącznie mężczyzna. Proszę porównać choćby „Puść już mnie” i „Bo wiesz…”. Stoję po stronie obojga płci i nie strzelam w swoich kolejnych książkach wciąż do tej samej bramki. Uważam, że w związkach źródłem problemów może być zarówno on, jak i ona.
Interesują Pana współczesne relacje między kobietami i mężczyznami. Pisze Pan o związkach, miłości, seksie i zdradzie. Dlaczego właśnie ta tematyka pojawia się w Pana powieściach? (pytanie od Marty Kuśmirowskiej)
Kiedy zaczynałem swoją przygodę z pisarstwem, w dużej mierze korzystałem z własnych doświadczeń. Chyba całkiem podświadomie podjąłem tematykę relacji między kobietami i mężczyznami. Może miałem jakieś wyrzuty sumienia…? Może w przeszłości nie zawsze postępowałem właściwie? Nie będę ukrywał, że moje związki z kobietami najczęściej były dość nietypowe. Nigdy nie uchodziłem za przystojniaka i raczej nie miałem u nich powodzenia. Ale jeśli już zaiskrzyło, wtedy oboje traciliśmy rozum. Niestety taka wielka miłość z reguły kończy się krachem, gdyż pozbawia ludzi racjonalnego myślenia i zazwyczaj popycha do dziwnych zachowań. A jeśli da się coś uratować, to i tak uczucie do partnera z czasem się zmienia, a pokus jest wiele. Należy pamiętać, że każdy związek wcześniej czy później wystawiany jest na próbę. Właśnie dlatego piszę o współczesnych relacjach między kobietami i mężczyznami, starając się pokazać innym, czego nie powinni robić, aby nie zepsuć tego, co najwspanialsze. Seks z Kenem czy Barbie może być fajny, ale niewątpliwie uduchowiony seks jest najlepszy. Uczucie miłości jest najcudowniejszym stanem ducha, jaki znam.
Najczęściej pojawia się w Pana książkach kobiecy punkt widzenia na świat. Czy bardziej jako pisarza interesują Pana kobiety? (pytanie od Marty Kuśmirowskiej)
To żadna filozofia obstawiać punkt widzenia własnej płci. A ja nie chciałbym być traktowany jako kolejny powielacz „Pamiętników Bridget Jones”, tyle że w wersji męskiej. Jestem otwarty na wrażliwość i inny punkt widzenia płci przeciwnej, gdyż, moim zdaniem, przyczyną większości nieporozumień w związkach jest brak akceptacji wobec odmienności myślenia partnera. Oczywiście nie zawsze tak uważałem. Doszedłem do tego po latach, kiedy zacząłem zastanawiać się nad własnymi, popełnionymi w przeszłości błędami. A proszę uwierzyć, że było nad czym. Teraz, kiedy piszę o kobietach, próbuję postawić się na ich miejscu. W moich powieściach zbliżam się do nich tak bardzo, że głęboko przeżywam nasze rozstanie pod koniec każdej książki.
Internauci, komentując Pana książki, poruszają m. in. temat nierównego traktowania kobiet. Jak to wygląda z Pańskiego punktu widzenia? Co należałoby zrobić, żeby żyło nam się lepiej, zgodniej? Czy to w ogóle możliwe? (pytanie od internautki „jolki”)
Opisywane przeze mnie historie dotyczą zarówno nierównego traktowania kobiet, jak i mężczyzn. Zupełnie niepotrzebnie koncentrujemy się na obronie godności wyłącznie płci żeńskiej. Wystarczy się rozejrzeć. Dyskryminacja jest niemal wszędzie. Sam znam kilku facetów, którzy zostali całkiem ubezwłasnowolnieni przez własne kobiety, wykorzystani, poniżeni, a na końcu porzuceni. To, jeśli chodzi o podstawową komórkę społeczną, jaką jest rodzina. Ale i zawodowo nie zawsze jest tak, jak nam się wydaje. Kiedy mamy do czynienia z awansem w pracy i pominięta jest kobieta, wówczas podnosi się wielkie larum. Natomiast, kiedy mężczyzna zostaje niedoceniony, wtedy wszystko mieści się w normie. Myślę, że jest po prostu różnie w różnych miejscach. Ażeby żyło nam się lepiej, powinniśmy traktować innych tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani. Na dziś dzień nie wymyślono lepszego lekarstwa na udoskonalenie relacji międzyludzkich od wysokiej kultury osobistej i tolerancji. Jeśli jeszcze do tego dodamy umiejętność posługiwania się komplementami, to życie z nami będzie dla innych bajką. Wszyscy doskonale wiemy, że komplementy mają w sobie wiele fałszu, lecz pomimo to uwielbiamy, gdy ktoś nam je prawi. Weźmy przykład. Koleżanka mi mówi, że fajnie dziś wyglądam, gdy tymczasem jestem po solidnie zakrapianej imprezie i dobrze wiem jak jest naprawdę. Ale komplement przyjmuję z przyjemnością. Tak, tak, na miłe słówka łasi są również faceci. Zresztą, kto wie, czy nie bardziej od kobiet. Kobiety, pamiętajcie o tym!
Czy małżeństwo, które zna się parę miesięcy ma mniejsze szanse na przetrwanie niż małżeństwa, które się znały, przypuśćmy, siedem lat przed ślubem? (pytanie od Krystyny Meszki)
Nie ma żadnej reguły. W pierwszym przypadku jest w związku dużo świeżości i nie do końca wiadomo, co się stanie, gdy ona minie i wda się rutyna. A to nieuniknione. W drugim wielką miłość mamy raczej już poza sobą, bo przemieniła się w uczucie spokojne, stabilne. No i zachodzi obawa, że powieje nudą, która jest wrogiem namiętności. I nie można wtedy wykluczyć, jak zresztą jest napisane na okładce „Kobiety niespodzianki”, iż nasze monotonne życie pewnego dnia zostanie przewrócone do góry nogami. Czasem za sprawą kogoś trzeciego, a czasem nas samych. Wystarczy sprzyjająca sytuacja, czyli tak zwany podatny grunt. Reasumując, trwałość związków nie zależy od stażu przedmałżeńskiej znajomości, lecz od wielu innych czynników, w tym od samych partnerów.
Do większości swoich powieści napisał Pan muzykę wykonywaną przez Uliashę. Skąd to zacięcie kompozytorskie? Czy do „Kobiety niespodzianki” również zaproponuje Pan jakiś utwór? (pytanie od Dominika Sołowieja, TV Białystok)
Komponowałem dużo wcześniej, niż zacząłem pisać książki. Pierwszy utwór powstał, gdy miałem dwanaście lat, a łącznie w swoim dorobku mam ich kilkadziesiąt. Niestety większość z nich, jak to się mawia, nie ujrzała światła dziennego. Zostanie muzykiem od dzieciństwa było moim wielkim marzeniem. Ale mi nie wyszło. Kiedy miałem największą wenę twórczą, będąc w najlepszym wieku dla artysty, akurat strzeliło mi do głowy, żeby wyjechać z kraju. Po powrocie straciłem kontakt z moimi kolegami z zespołu, a ponadto był to dla kultury bardzo niesprzyjający okres, bo początek lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Jednakże muszę uczciwie przyznać, że największą przeszkodą w realizacji marzeń okazał się mój własny charakter. Z perspektywy czasu widzę, że brakowało mi determinacji i konsekwencji w działaniu. Dziś wiem, że aby zrealizować marzenia nie należy tylko o nich opowiadać, ale trzeba zakasać rękawy i solidnie pracować. Czasem nawet przez wiele lat. Sam talent bez ciężkiej pracy nie jest wiele wart. Po uświadomieniu sobie tego oczywistego faktu od kilku lat staram się coś w swoim życiu nadrobić. Może zabrzmi to banalnie, ale zrozumiałem, że mam tylko jedno życie i przeszłości już nie zmienię. W takiej sytuacji można się użalać nad zmarnowanym czasem albo próbować powalczyć o przyszłość. Przestałem biadolić i wziąłem się do roboty. Komponuję więc muzykę dla Uliashy i czerpię z tego ogromną satysfakcję. Przyznam szczerze, że byłbym szczęśliwy, gdyby zrobiła karierę, bo po pierwsze widzę jej profesjonalne podejście, a po drugie łatwiej byłoby mi pogodzić się z przeszłością. A co się tyczy muzyki do powieści „Kobieta niespodzianka”… Nie, nic tutaj nie planuję. Dziś Uliasha szybciej nagrywa kolejne piosenki, niż ja piszę książki. Szkoda byłoby czekać na mnie z każdym nowym utworem.
Co czyta Piotr Kołodziejczak? Czy we współczesnej polskiej literaturze jest coś, co przetrwa próbę krytyki? (pytanie od administratorów strony „Piotr Kołodziejczak Fan Club” – Facebook)
Jeśli mówimy wyłącznie o polskich autorach, czytam to, co czyta większość. Najchętniej książki obyczajowe, bo są najbliżej naszego życia i po całym dniu pracy dają odrobinę relaksu. Lubię Grocholę, Szwaję, Sowę, Wiśniewskiego i kogoś jeszcze, choć przyznam z rozczarowaniem, że w gronie moich ulubionych pisarzy jest niewielu mężczyzn. Rzadko podejmują tematykę relacji damsko-męskich we współczesnym świecie. Ale mamy też inną ciekawą literaturę, po którą warto sięgnąć. Tokarczuk, Sapkowski, Pilipiuk… Sądzę, że jest w czym wybierać i przy stanie polskiego rynku wydawniczego naprawdę nie ma na co narzekać. A co do przetrwania próby krytyki… Gdyby powodzenie pisarza zależało wyłącznie od krytyków, wówczas na pewno nie zaistniałoby kilku z wymienionych przeze mnie autorów. I chyba ze szkodą dla czytelnika.
Trudno nie zapytać pisarza o stan dzisiejszego czytelnictwa. Bardzo narzekamy na ilość książek, do których sięgają Polacy. A z drugiej strony popularność Pana powieści to dowód na to, że są wśród nas wielbiciele dobrej literatury. Skąd te rozbieżności? (pytanie od administratorów strony „Piotr Kołodziejczak Fan Club” – Facebook)
Po pierwsze ludzie mają dziś nieograniczony dostęp do wielu atrakcji świata, głównie poprzez Internet, więc książki spadają na plan dalszy. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Nie oczekujmy, że młodzież zamiast siedzieć na Facebooku pobiegnie do biblioteki albo księgarni. Po prostu trzeba iść z duchem czasu, nie nadymać się i proponować literaturę dla ludzi, o ich problemach, czasem pocieszyć, czasem podsunąć rozwiązanie. Tylko wtedy jest szansa, że ktoś sięgnie po naszą książkę.
Muszę spytać Pana o kosmetyki. W jednym z tekstów opublikowanych na stronie www.kolodziejczak.info zdradził Pan, że interesuje się i bardzo dobrze zna na kosmetykach. Skąd ta pasja? Mężczyźni rzadko się do podobnych fascynacji przyznają. (pytanie od internautki „krysi76”)
Od zawsze pociągały mnie piękne zapachy i dobre kosmetyki. Przy okazji tak się szczęśliwie złożyło, że zarządzam firmą, produkującą kosmetyki naturalne. Proszę mi powiedzieć, któż nie lubi przyrody, zapachu łąki, poczucia świeżości? Mając do czynienia z produkcją szamponu albo kremu dobrze wiem, dlaczego warto interesować się produktami przyjaznymi, a nie kupować byle czego, sugerując się pięknym opakowaniem. Należy pamiętać, że kosmetyk to taki produkt, który ma bezpośredni kontakt z naszą skórą, zaś opakowanie prędzej czy później trafia do kosza.
Bardzo ciekawie wygląda Pana fanpage na Facebooku. Codziennie coś się na nim dzieje. Zagląda Pan czasem do Internetu, żeby sprawdzić, co piszą o Panu czytelnicy? (internautka „krysia76”)
Oczywiście, że zaglądam i też mi się strona bardzo podoba. Jak większość ludzi jestem ciekawski, czego proszę nie mylić z próżnością. Bardzo lubię moich czytelników, traktuję ich jak przyjaciół. Naprawdę! Czytam, co piszą, poznaję ich i z każdym wpisem są mi coraz bliżsi. Po jakimś czasie nie muszę już śledzić nazwisk, bo i tak wiem, kto jest autorem danego wpisu. Rozpoznaję styl. Niektóre komentarze wzruszają mnie, a inne wprawiają w dobry nastrój. Moje kochane czytelniczki są niezwykle wrażliwe, ale też mają doskonałe, wręcz wyszukane poczucie humoru. Czasem aż mnie kusi, żeby włączyć się do jakiejś dyskusji, lecz trochę się krępuję, w co pewnie i tak nikt nie uwierzy.
Czy ma Pan w zanadrzu jakieś inne niespodzianki, może już w myślach szykuje się kolejna powieść? (pytanie od Krystyny Meszki)
Mam kilka niespodzianek, które sukcesywnie i z ogromną przyjemnością będę odkrywał przed czytelnikami. A jeśli chodzi o kolejną powieść… napisałem już kilka stron. I wkrótce, bo od połowy września, zostaną one udostępnione czytelnikom w Internecie. Wszystko za sprawą konkursu z nagrodami, wymyślonego przez administratorów mojego fanpage’u. Internauci będą odgadywać, co się wydarzy w następnych odcinkach publikowanej w sieci książki. Niestety nie znam jeszcze szczegółów regulaminu, ale wiem od pomysłodawców, że pojawi się on na stronie www.kolodziejczak.info i na Facebooku w ciągu najbliższych kilku tygodni.